Strony

niedziela, 21 grudnia 2014

żelkowa matematyka



Nie znoszę żelków, w przeciwieństwie do M. on je uwielbia i do wczoraj nawet nie wiedziałam jak bardzo.
Dwoję się i troję żeby nauczyć M. liczyć. Wymyślam przeróżne zabawy ale jak tylko zobaczy cyfry od razu się zniechęca. Matematyka nie jest jego konikiem.
 Przy wczorajszych zakupach poprosił o żelki zna moje stanowisko co do słodyczy już miałam odmówić ale zaświeciła się lampeczka i pomyślałam że będę mu wydzielać dostanie ich tyle do ilu policzy bezbłędnie. Jak pomyślałam tak zrobiłam do 5 udało mu się policzyć perfekcyjnie już miał zabrać co mu się należy kiedy zobaczył że w ręku mam jeszcze jednego. I uparł się że chce go dostać hehe nie tak prędko kolego umowa była inna.
Powiedział że spróbuje policzyć przypomniałam kolejną cyfrę powtórzyliśmy ją kilka razy i o dziwo udało się. A ja od dłuższego czasu próbowałam na wszelkie sposoby nauczyć go liczyć do choćby 6.
   Wyrodna ze mnie matka ale nie zraził się. Obiecałam, że jak nauczy się liczyć do 10  dostanie aż dziesięć żelków od razu.
He działa mały łasuch cóż jednych mobilizują zabawy innych żelki.
Dojdzie do tego że mu ziemniaki będę wyliczać. Po raz pierwszy dostrzegłam plusy posiadania łasucha w domu :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz